Dzisiejszy post będzie o własnoręcznych zaproszeniach ślubnych w stylu vintage.
Czas przygotowań do ślubu to niesamowity czas. Spędza się całe godziny w internecie na poszukiwaniu inspiracji i odpowiednich gadżetów. Na szczęście my wiedzieliśmy dokładnie co chcemy i w jakim stylu. Wszystko mieliśmy zaplanowane i chcieliśmy, żeby wszystko wyszło 'spod naszej ręki'.
Najpierw szukaliśmy papeterii, co nie było łatwe. Nie chcieliśmy złotych i beżowych, typowych kopert. Woleliśmy coś bardziej „vintage”. Znaleźliśmy na allegro upragnioną papeterię. Ostatnio widziałam piękne, proste zestawy papeterii w duńskiej sieciówce Tiger, bardzo polecam.
Postanowiliśmy, że zaproszenia będą się składały z dwóch większych kart i jednej małej rozkładanej. Na jednej dużej karcie były informacje o dacie i miejscu ślubu. Na drugiej była mapka, żeby było zabawnie. Natomiast trzecia mała rozkładana karta zawierała informacje o obiedzie, który miał miejsce po uroczystości ślubnej. To wszystko złożone razem obwiązałam lnianym sznurkiem i doczepiłam karteczki z naszymi inicjałami. Wszystkie ilustracje i napisy zrobiliśmy sami. Musicie uwierzyć, ze zajęło nam to bardzo mało czasu. Więcej trwało klejenie i pakowanie zaproszeń. Także stworzenie samemu takich zaproszeń nie jest wcale czasochłonne.
Dzisiaj po kilku miesiącach po ślubie jestem bardzo zadowolona, ze nasze zaproszenia zrobiliśmy sami. Mam nadzieję, że goście docenili, iż były one bardzo indywidualne i jakby nie patrzeć 'w naszym stylu'.
Pieska w muszce nie zabrakło. Bo skoro był na zaproszeniu to na ślubnym śniadaniu, które było w naszym mieszkaniu następnego dnia, wystąpił on w pięknej muszce w kratę :)
I oczywiście albumy dla rodziców, które kleiliśmy po ślubie były fantastyczną sprawą.
Polecam wszystkim, żeby przygotowań do ślubu nie zlecać całkowicie firmie, która się tym zajmuje. Dajcie trochę siebie, wtedy goście to docenią.
Ściskam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz